data publikacji: 14.06.2024
Kategorie:
Woda nie jest badana pod kątem bakterii i innych zanieczyszczeń, nie wiadomo też, co pod nią jest a nurt niesie deski, rośliny i wiele innych przedmiotów - Jacek Kleczaj ze szczecińskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Rozmowie Radia Super FM tłumaczył, jak bardzo niebezpieczne są skoki do Odry z miejskich bulwarów. W miniony weekend patrole WOPR interweniowały przy kilku takich przypadkach.
Jak wyjaśniał Jacek Kleczaj, paradoksalnie sytuacja jednak się poprawia, "skoczków" jest coraz mniej, choć kilka osób jest już znanych ratownikom. A ryzyko związane z taką kąpielą jest bardzo duże.
- Po pierwsze: woda jest niebadana, nie wiemy, co w niej jest - tłumaczył Kleczaj. - I nie mówię tylko i wyłącznie o chemii i biochemii tej wody, to jest oczywiste. Ale mówię również o tym, że ta rzeka niesie ze sobą cały czas bardzo dużo tak zwanego "materiału stałego". To są kłody drewna, deski, zanurzone rośliny niesione nurtem - cały czas pod tą wodą coś jest. I proszę mi uwierzyć, skok na kępę trawy, która wydaje się miękka, może być skokiem jak na beton. Pomijam głębokość, pomijam umiejętności pływania, które zazwyczaj są bardziej deklaratywne niż faktyczne.
W ostatni weekend kąpiący się w Odrze wychodzili z niej o własnych siłach - ale to nie jest regułą.
- Akurat w ten weekend ci ludzie dopływali do brzegu i wychodzili, ale nam najczęściej zdarza się zdejmować ludzi z drabinek, z odbijaczy - ponieważ ci ludzie jak już udało się im dopłynąć do brzegu, to nie mieli siły na niego wyjść - zwracał uwagę szef szczecińskiego WOPR.
Wypłynięcie patrolu WOPR do kogoś, kto skoczył do Odry z bulwarów to koszt około tysiąca złotych.
data publikacji: 14.06.2024