Wielu mieszkańców wciąż nie ma gdzie mieszkać a na ulicach miast w dalszym ciągu widać skutki przejścia wielkiej fali powodziowej - które na południu Polski pomagają usuwać także żołnierze z 14. Zachodniopomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej.

Jak informuje rzecznik formacji, prawie pół tysiąca "terytorialsów" pracuje bądź pracowało w miastach, gdzie zniszczenia są największe. To Kłodzko, Stronie Śląskie i Lądek Zdrój w województwie dolnośląskim i Nysa oraz Głuchołazy w województwie opolskim - mówi Marcin Górka z WOT. Niedawno do domu wróciła grupa około 150 żołnierzy, którzy opowiadają, że skala zniszczeń jest wciąż ogromna. 

- Na domach i budynkach widać wyraźnie, jak wysoko sięgała woda - relacjonuje Górka. - Ludzie nie mają w mieszkaniach mebli tylko skuty ze ścian tynk. Na ulicach, placach, wciąż leżą fragmenty budynków, elementy dachów i konary drzew. Żołnierze od rana do nocy pomagają te tereny oczyszczać ze zniszczeń, mając do dyspozycji proste narzędzia ale także piły łańcuchowe. Mówią, że powoli wracają do domów bieżąca woda, energia elektryczna czy gaz, udrażniana jest kanalizacja, ale wielu ludzi wciąż nie ma gdzie mieszkać.

"Terytorialsi" z zachodniopomorskiego współpracują ze śląskim i dolnośląskim WOT oraz strażakami i samorządami z zalanych terenów.